AKTUALNOŚCI

Niespodzianka była blisko

29 stycznia 2017

 

AZS przystąpił do meczu z niepokonanym liderem zdziesiątkowany chorobami. Z przyjmujących do gry zdolny był tylko Mateusz Mikołajczak. Oprócz Radosława Brzozowskiego, Adama Kubieńca i Igora Spelaka, wypadł także środkowy Damian Kraśniewski i rozgrywający Jakub Kopacz. Zostało zatem tylko dziesięciu zawodników. Z konieczności na przyjęciu musiał zagrać atakujący Adam Wróbel. Debiut w rozgrywkach zaliczył Radosław Zadka, który w drugim secie zastąpił kontuzjowanego Tomasza Ciacha.

Sytuacja akademików przed spotkaniem nie wyglądała zbyt dobrze, jednak gospodarze bardzo chcieli sprawić niespodziankę, zdobywając choćby jeden punkt. I prawie im się to udało. Gdyby nie pani pełniąca funkcję sędziego pierwszego to punkt lub nawet dwa, byłyby na koncie siatkarzy z Opola. O ile praca pozostałych członków komisji była bez zarzutów, o tyle to co wyprawiała pani na słupku woła o pomstę do nieba. „Zaistniała” już na początku pierwszego seta, gdy odgwizdała podwójne odbicie po stronie miejscowych, którego oczywiście nie było. Potem zmieniała prawidłowe decyzje liniowych, nie słuchała sędziego drugiego, który dobrze oceniał sytuacje i nadal chętnie gwizdała podwójne. Warto zauważyć, że myliła się w dwie strony, robiąc niepotrzebny zamęt i wprowadzając nerwowość. Ale to co zrobiła w końcówce czwartego seta to już była żenada, za którą została odesłana przez kibiców „do garów”. AZS prowadził 19-16 i był na fali. Przeciwnicy wyglądali na pogodzonych już z wizją decydującego seta, gdyż akademicy rozkręcali się coraz bardziej. Wtedy pani sędzina ni z gruszki ni z pietruszki, odgwizdała rozgrywającemu podwójne odbicie (to chyba jej ulubiona sygnalizacja). Zrobiło się nerwowo, gospodarze protestowali. Ale to jeszcze nic. Błąd ten przy bardzo dobrym przyjęciu, pani odgwizdała jeszcze dwa razy! Opolski rozgrywający nie wiedział już co ma robić. Grał sobie nad głową bo bał się kolejnego błędu z kapelusza i pewnie rozważał już wystawę dołem (przy bardzo dobrym przyjęciu!!!). Pani sędzinie chyba bardzo się spieszyło i nie miała ochoty zostawać na piątego seta. Trzeba przyznać, że zadziałała bardzo skutecznie bo AZS zdobył w tym secie jeszcze tylko jeden punkt. Opolanie mieli do sędziny ogromny żal, ona jednak była z siebie bardzo zadowolona  a sędzia drugi palił się ze wstydu (co bardzo dobrze o nim świadczy). Po meczu jeden z zawodników Andrychowa obiektywnie przyznał, że gdyby nie zagotowała naszych siatkarzy, to nie wygraliby tego seta. Bardzo negatywnie ocenili ją także trenerzy przyjezdnych, mimo, że wygrali, głównie dzięki niej. Jeśli zespół wygrany mówi, że sędziowanie to była kpina, to jednak pani powinna się nad sobą zastanowić. Zwykle jest tak, że tylko przegrani mają pretensje.

Opolanie, mimo braków kadrowych, zagrali bardzo dobry mecz. W pierwszym secie po wspaniałej walce wygrali na przewagi, w dwóch kolejnych lepsi byli gości. Najwięcej emocji dostarczył czwarty set, niestety w roli głównej wystąpiła sędzina. Bardzo szkoda bo AZS zdecydowanie zasłużył na choćby jeden punkt. A w piątym secie mogło być różnie. Opolanie byli na fali i grali z ogromną determinacją. Śmiało można powiedzieć, że sędzina zabrała akademikom punkty, które mogą okazać się bezcenne w kontekście końcowego układu tabeli.

Kolejny mecz AZS zagra za dwa tygodnie w Jaworznie.

 

AZS Politechnika Opolska – MKS Andrychów 1:3

(26:24; 17:25; 18:25; 20:25)

AZS Politechnika Opolska: Robert Herich, Adam Wróbel, Tomasz Ciach, Remigiusz Zubek, Mateusz Mikołajczak, Rafał Dobrowolski, Leszek Łucki (libero) oraz Damian Fijak i Radosław Zadka.

Trenerzy: Zbigniew Rektor i Dorota Borzucka.

Skip to content